Prezentacja książki pt. Ludwik Muzyczka „Benedykt” w Centrum Edukacyjnym IPN w Warszawie – Przystanek Historia
Prezentacja w Warszawie (Przystanek Historia Centrum Edukacyjne IPN im. Janusza Kurtyki, ul. Marszałkowska 21/25) książki Mirosława Lewandowskiego pt. Ludwik Muzyczka „Benedykt” (17 stycznia 2020 roku) koncentrowała się na tych fragmentach książki, które dotyczyły okresu po 1956 roku.
Dr Andrzej Anusz:
„Co było między 1956 rokiem (zmianą bardzo istotną w najnowszej historii Polski) a – powiedzmy – 1975 rokiem (pierwsze protesty dotyczące zmian w Konstytucji)?
Zresztą , tak symbolicznie, właśnie Ludwik Muzyczka zdążył jeszcze podpisać List 59, który przez historyków jest uważany za początek opozycji lat 70. Z tego to się wszystko wzięło. Ludzie, którzy podpisali ten list odnaleźli się czy to w KORze, czy to w ROPCiO, czy to w innych ugrupowaniach.
Ale co było między 1956 a 1976 rokiem?
To jest podstawowa teza, którą widzę w tej książce […] – pokazanie, że między 1956 a opozycją lat 70. było między innymi środowisko Armii Krajowej. Ale to nie byli ci żołnierze i oficerowie, którzy poszli na współpracę z władzami komunistycznymi […]. Było to środowisko 'niezłomnych’, odwołujących się ciągle do etosu niepodległościowego, którzy prowadzili bardzo ciekawą aktywność przez te 20 lat. Do tych ich działań mogła się odwołać opozycja lat 70. I nawet można mówić o ciągłości personalnej, to znaczy, że była więź pokoleń. To, że Muzyczka podpisał w 1975 roku List 59, to jest przekazanie pałeczki w sztafecie – pokolenie Armii Krajowej przekazało pałeczkę działaczom opozycji antykomunistycznej młodszego pokolenia, którzy potem stanowili podstawę Solidarności i tego wszystkiego, co się działo w latach 80. aż do odzyskania niepodległości”.
Mirosław Lewandowski:
„Taki był cel badawczy 'na dzień dobry’ – szukanie tego brakującego ogniwa między rokiem 1956 a latami 70. Szukanie brakującego ogniwa w tej części środowiska, która była zupełnie nieznana.
Dominuje taki pogląd, którego twórcą jest prof. Andrzej Friszke, wedle którego akowcy po 1956 roku w zasadzie nic nie robili. Jak się kształtuje wtedy geneza opozycji lat 70.? – Mamy rewizjonistów. Mamy list Kuronia, Modzelewskiego, mamy całe te problemy wewnątrzpartyjne, mamy dysydentów, którzy zastanawiają się, że ten komunizm by trzeba było trochę poprawić, natomiast całkowicie znika z pola widzenia duże środowisko (dużo bardziej liczne od tamtych), które myśli o niepodległości […].
Tych [aktywnych politycznie] oficerów AK było więcej […]. Dr Józef Rybicki – on nie był w Komendzie Głównej – był szefem Kedywu warszawskiego i miał olbrzymi wpływ na środowisko KOR-owskie (obracał się w tamtym gronie) […]. Śmiem twierdzić, że pomysł na jawną działalność po tamtej stronie (zwanej dziś jako KOR-owska), to był pomysł Józefa Rybickiego […]. Oni się spotykali, udowadniam w tej książce, że były między nimi bardzo intensywne kontakty i pomysł na jawną działalność od połowy lat 70. był ich wspólnym pomysłem (możemy się zastanawiać, który bardziej, czy bardziej Muzyczka, czy bardziej Rybicki). Zresztą obydwaj są podpisani pod Listem 59”.
Mirosław Lewandowski:
„Stanisław Porębski, żegnając Ludwika Muzyczkę powiedział […]: 'Był to człowiek, który umiał przegrywać i ponieść konsekwencje przegranej. Chciał i umiał ponieść przegrane sprawy Armii Krajowej’. Nie wiedziałem, o co chodzi. Po kilku miesiącach pracy nad książką mam pewne refleksje, którymi chciałbym się podzielić. Spróbujmy sobie wyobrazić, w jakiej sytuacji byli ludzie z kierownictwa Armii Krajowej w roku 1956. […] Stanisław Salmonowicz na przełomie lat 50. i 60. tak pisał o Ludwiku Muzyczce: 'Obserwujemy tu walkę człowieka ze swym losem – niechęć przyjęcia do wiadomości faktu nieodwracalnej klęski, jeśli nie historycznej (tego nie chciałbym rozstrzygać), to w każdym razie życiowej’. W podobnej sytuacji byli także inni dowódcy Armii Krajowej w kraju (Rzepecki, Mazurkiewicz, Rybicki…). Każdy z nich przez te 13 lat (1939-1956) dostał straszliwie w dupę. Żeby zrozumieć czemu oni się zachowywali tak, jak się zachowywali, to musimy mieć tę swiadomość, bo inaczej dopuścimy się błędu prezentyzmu”.
Mirosław Lewandowski:
„Teraz jesteśmy blisko tego, aby zrozumieć, co miał na myśli Stanisław Porębski mówiąc o Ludwiku Muzyczce, że 'był to człowiek, który umiał przegrywać i ponieść konsekwencje przegranej. Chciał i umiał ponieść przegrane sprawy Armii Krajowej’.
Popatrzmy najpierw na postawę tych ludzi, którzy nie umieli przegrywać. Tutaj mamy różne orientacje.
Leszek Moczulski, którego pytałem o stosunek do Rzepeckiego i Mazurkiewicza, powiedział: 'Oni mogli mieć nawet dobre intencje. Oni po prostu byli całkowicie przegrani i nie bardzo umieli wyjść z całej tej klęski. Ta klęska ich przytłoczyła’. Większość pokolenia akowskiego po 1956 roku nie potrafiła wyjść z klęski i nie potrafiła znaleźć drogi, która by prowadziła do wygranej. Muzyczka to potrafił. Potrafił znaleźć drogę, która prowadziła do jawnej opozycji w drugiej połowie lat 70., a na końcu tej drogi była Polska niepodległa.
Rzepecki i Mazurkiewicz próbowali ratować co się da. Rzepecki próbował pisać historię Armii Krajowej na zasadzie, że chwalimy „doły” i potępiamy „górę” (przy okazji próbował się od tej „góry” dystansować), a Mazurkiewicz bronił się w sposób, który dobrze przedstawia anegdota przytoczona przez Cezarego Chlebowskiego. W latach 60. Radosław zadzwonił do Chlebowskiego i powiedział: 'Pan powiedział, że je się sprzedałem czerwonym’. Chlebowski: 'Tak powiedziałem’. Radosław: 'No i ma pan rację. A wie pan, za jaką cenę zaprzedałem się im?’. I w tym momencie zaczął opowiadać o 20 tysiącach wdów i sierot po żołnierzach Radosława, którym ten – angażując się w działalność ZBoWiDu – załatwił tym ludziom emerytury i odznaczenia”.
Mirosław Lewandowski:
„Postawa Rzepeckiego i Mazurkiewicza – postawa 'kolaboracji’ – nie była w środowisku Armii Krajowej powszechną. Bardziej powszechna była chyba postawa takich ludzi, jak Antoni Sanojca, czy Franciszek Niepokólczycki. Jej istotę dobrze oddają słowa Niepokólczyckiego: 'Jesteśmy zgranymi kartami, zgranymi ramolami. Nie mamy ani warunków, ani sił, aby odegrać obecnie, czy też w przyszłości jakąś rolę polityczną. Zostały tylko wspomnienia’. Była to postawa całkowitej rezygnacji. Postawa Niepokólczyckiego po 1956 roku, to jest postawa człowieka, który nie potrafił 'wyjść z klęski’, nie potrafił 'ponieść przegranych spraw Armii Krajowej’. Nie był tym, który 'umiał i potrafił przegrywać’.
Kolejna postawa reprezentowana jest raczej przez emigrację londyńską. To jest postawa niezłomnych. W latach 40. oni mogli jeszcze mieć nadzieje, na kontynuację walki, na to, że wybuchnie III wojna światowa i pod wodzą Andersa przyjadą do Polski na białych koniach. III wojna światowa nie wybuchła, a oni tam w Londynie zastygli w tej swojej niezłomności i posągowości i znaleźli się na marginesie czegokolwiek. Ta postawa miała zwolenników także w kraju”.
Mirosław Lewandowski:
„Przytoczę tu fragmenty więziennych rozważań człowieka z połowy lat 80. (na razie nie podam nazwiska): 'Cała historia Polski dowodzi, jak ostrożnie należy obchodzić się z pojęciem realizmu w polityce […]. Z punktu widzenia wartości fundamentalnej, jaka była niepodległość narodu, wszelkie metody okazywały się nieskuteczne. Redukując problem do realizmu, pojmowanego jako skuteczność, Polacy powinni po prostu wyrzec się myśli o niepodległości i przestać istnieć jako suwerenny naród’. Dalej autor pisze (w połowie lat 80!), że dla Polski po 1939 roku nie było drogi, która by skutecznie prowadziła do odzyskania niepodległości. A więc każdy, kto stara się szukać takiej drogi nie jest realistą. Z tego punktu widzenia Rzepecki z Mazurkiewiczem byli po prostu realistami. 'Argument skuteczności jest popularnym wyjaśnieniem postawy wyrzekania się wierności prawdzie, gdy kłamstwo miewa tak dobrą koniunkturę, a wypowiedziane słowo prawdy bywa tak rozpaczliwie bezskuteczne. Skuteczność jest pułapką, w którą wpadają najtwardsi i najodważniejsi’. Autor cytuje potem Herberta i mówi, że jedyne, co nam pozostaje, skoro nie możemy być realistami, bo nie możemy skutecznie myśleć o niepodległości, to jest postawa 'dawania świadectwa’.
Autorem, które państwu cytowałem, jest Adam Michnik (’Z dziejów honoru w Polsce’)”.
Mirosław Lewandowski:
„Zdążyłem opowiedzieć o fałszywych drogach, o ludziach prawdziwie przegranych, którzy drogi do zwycięstwa znaleźć nie potrafili. Nie zdążyłem natomiast opowiedzieć, na czym polegały program polityczny Ludwika Muzyczki i całego tego środowiska kombatanckiego, którego był jednym z przywódców. Bo ta droga do niepodległości przecież istniała i oni tą drogą poszli! Początkiem tej drogi był artykuł Pluty-Czachowskiego i Ludwika Muzyczki pt. 'Prawda i nieprawda o Armii Krajowej’ opublikowany w 1957 roku w Tygodniku Powszechnym”.