Loading Events

7 października 2019 roku Instytut Historyczny nn im. Andrzeja Ostoja Owsianego zorganizował w „Przystanku Historia” w Warszawie (ul. Marszałkowska 21/25) promocję wydanej przez nasz Instytut książki Macieja Gawlikowskiego i Mirosława Lewandowskiego ze zdjęciami Andrzeja Stawiarskiego „Na szlaku Kadrówek 1981-1989”.
W dyskusji panelowej, która prowadził i moderował Wojciech Stanisławski udział wzięli autorzy książki.

Stanisławski: Cieszę, że mam okazję rozmawiać o książce tak sentymentalnej i budzącej tyle emocji (od politycznych, metafizycznych do czysto sentymentalnych). Tych emocji jest dużo więcej niż zwykle przy lekturze monografii czy wspomnień. Prywatności jest tutaj dużo, co widać choćby przez indeks nazwisk i przez ilość zdjęć […].
Nigdy już nie będzie takich dżinsów, takich wełnianych skarpet, takich spranych t-shirtów, takiego wędrowania w letnie miesiące przez dziwny teren lat 80. Nie odbieram tej książce powagi, jeśli powiem, że jest to także fascynująca opowieść o młodości i wspólnocie, jaka się wytworzyła przy okazji tych marszów. Jest to zapis pokoleniowy, a takim zapisom wybacza się wszelkie niedoskonałości.
Tu, na szczęście, nie bardzo jest co wybaczać, bo jest to rzecz bardzo spójna. Widzę to jako utwór na wiele instrumentów. To jest monografia historyczna z bardzo ważną tezą, jest to zapis kronikarski, przedstawiający kadrówkę po kadrówce i dzień po dniu […]. Prawdziwy alfabet kadrówek. Wreszcie, jest to dzieło trzeciego współautora – Andrzeja Stawiarskiego, które dziesiątki świetnych zdjęć tak sugestywnie dokumentują to wydarzenie, że osłabiają nawet najbardziej surową krytykę […].

Gawlikowski: Kraków był bardziej jednorodny i tu sporów nie było. Na szczęście mamy Warszawę! W 1984 roku zaczęli pojawiać się na marszu warszawiacy i kilka osób o poglądach lekko endeckich…
Stanisławski: Endek na marszach szlakiem Kadrówki to mocna rzecz…
Gawlikowski: Endek na marszach Kadrówki to nie było nic dziwnego, zwłaszcza w latach 90., gdy te środowiska endeckie były bardzo słabe i szukały miejsc, gdzie mogłyby pozyskać ludzi.
Ale już w latach 80. były spory z endekami w czasie marszów, np. o role Piłsudskiego i Dmowskiego. Opisujemy je. Jeden z nich zakończył się przymusową kąpielą w Nidzie… Ale większość uczestników marszów to byli piłsudczycy, wyznający czyn bez ideologii.

Lewandowski: Na Kadrówki możemy patrzeć różnymi oczami i zależnie od tego inny obraz będzie prawdziwy. Jak na Kadrówkę patrzyli chłopi z Kielecczyzny, to widzieli dziwaków, którzy wyszli nieoczekiwanie z lasu, dziwnie ubrani, w jakieś stroje gimnastyczne, znoszone podkoszulki – bida z nędzą. Nie wiadomo, czy się ich bać….
Stanisławski: Ale jednocześnie były elementy rekonstrukcyjne: maciejówka, kangurka…
Lewandowski: Tak, były elementy legionowe, była flaga „Solidarności”, był sztandar Kadrówki (bo Kadrówka miała swój własny sztandar). Czasami śpiewali sprośne piosenki, czasami legionowe… Przeszli i znikli w lesie. Tak to widział ten chłop na polu.
Jednocześnie był to taki rodzaj wędrownego obozu harcerskiego, trwającego tydzień, z którego została w pamięci cała masa anegdot o przygodach, jakie każdy z nas miał w młodości.
Możemy też popatrzyć na Kadrówkę z kombatanckim zadęciem. Na przykład tej akcji milicji i SB z 1984 roku – próbie rozbicia kadrówki i zatrzymanie kilkudziesięciu osób, poświęcona jest tablica w Jędrzejowie…
Żaden z tych obrazów nie oddaje istoty rzeczy. Była to przede wszystkim robota formacyjna tej młodzieży, która w Kadrówce brała udział, która przez te 6 dni musiała sobie zadać pytanie, co ten marsz upamiętnia, dlaczego 6 sierpnia się zaczyna, dlaczego w Krakowie, dlaczego kończy się w Kielcach… To nie było tak, że na Kadrówkę chodzili kapeenowcy. Częściej było tak, że spora część ludzi, którzy pierwszy raz wzięli udział w Kadrówce zostawała później kapeenowcami. Odnajdujemy ich potem na demonstracjach ulicznych, w więzieniach… Powstały więzi organizacyjne. Kadrówka trwała tydzień, a oni potem współpracowali ze sobą przez cały rok.

Gawlikowski: Kadrówka nie była formą działalności politycznej. Każdy swoją działalność prowadził. To były różne ekipy. Na przykład część ekipy warszawskiej przeszła później do PPN-u. Ale kontakty towarzyskie, kontakty międzyorganizacyjne były nadal utrzymywane.
Na przykład w październiku 1984 roku po Kadrówce mieliśmy spotkanie na przełęczy Śmigłego-Rydza, pieczenie barana, śpiewy przy ognisku, był alkohol. Rano ktoś włączył radio i dowiedzieliśmy się, że porwano księdza Jerzego. Spora część tej ekipy natychmiast pojechała do Warszawy i spędziliśmy ponad dwa tygodnie w straży porządkowej przy kościele św. Stanisława Kostki.
Te więzi kadrówkowe ułatwiały działanie. Wiele ton bibuły było kolportowanych w kraju dzięki kontaktom kadrówkowym.
Kadrówka była takim ośrodkiem integrującym ludzi. To było nie do przecenienia!

***
Autorem projektu okładki jest Mariusz Front.
Książka została dofinansowana przez Województwo Małopolskie i Fundację Lotos a patronat nad nią objął Urząd do Spraw Kombatantów i Osób Represjonowanych.
W organizacji spotkania bardzo pomogła ekipa Instytutu Pamięci Narodowej – „Przystanek Historia”  z Naczelnikiem Tomaszem Morawskim i Aleksandrą Wierzchowską na czele.









Filmowy zapis spotkania:

Data rozpoczęcia - Data zakończenia

paź 07, 2019 - paź 07, 2019

Czas rozpoczęcia - Czas zakończenia

00:00 - 23:59